Poznaliśmy i zakochaliśmy się w sobie w 2007 roku, a połączyła nas pasja, którą rozwijamy do dzisiaj. Stajnia Woźniczka to realizacja naszej wizji jeździectwa, odzwierciedlająca się w zrównoważonym podejściu do szkolenia koni i ludzi. Co to oznacza w praktyce? Szkolimy konie klasycznie, ze szczególnym uwzględnieniem ich komfortu psychicznego, równocześnie dbając o jakość treningu pod kątem biomechanicznym, prawidłowe wychowanie oraz postępy w optymalnym czasie. Stawiamy na jawność oraz uczciwość!
Wacek zajmuje się głównie zajeżdżaniem i treningiem koni zaprzęgowych czerpiąc ze swoich doświadczeń powożącego oraz luzaka. Rozalia wspomaga treningi pracą z ziemi oraz zabiegami fizjoterapeutycznymi. Dzięki wieloletniemu prowadzeniu szkółki jeździeckiej oraz szkoleń jeździeckich doskonale zdajemy sobie sprawę z potrzeb koni oraz ich właścicieli.
Zajeżdżanie i trening koni zaprzęgowych
Fizjoterapia koni
Fizjoterapia stacjonarna – odnowa biologiczna i rehabilitacja
Sprzedaż koni zaprzęgowych i rekreacyjnych
Referencje
Karolina Kasztelan
Przez kilka lat miałam okazje obserwować prace Woźniczków od deski czy też „od kuchni”, od momentu rozładowania konia przyjażdżającego w trening zaprzęgowy czy też pod siodło mogłam naocznie śledzić jego losy, a na ten moment mogę śmiało stwierdzić, że po dzień dzisiejszy nie spotkałam się z takimi końmi jak te powierzone Rozalii i Wackowi…
tak grzecznymi, ale przy tym chętnymi do pracy, nienachalnymi, ale przyjaźnie nastawionymi, ze stoickim spokojem w oczach, z zaufaniem do człowieka, ale i szacunkiem, który nigdy nie wynikał z agresji czy krzyku, a z partnerstwa. Konie miały możliwość poznania wszelkich bodźców w kompleksowym treningu, każde mniejsze (mogłoby nam się wydawać – a dla koni większe) przeszkody były rozwiązywane z głową, przerobione sumienną pracą, dając czas czworonogowi. A przy tym konie miały zapewnione zawsze wspaniałe warunki (padoki, spacery na porządku dziennym, siano po łokcie) i ten właśnie czas, który jest dla nich tak cenny, wydaje mi się, że każdy koniarz wie, że konie pośpiechu i nie lubią Rezultaty tych wszystkich składowych, a przede wszystkim systematycznej i przemyślanej od A do Z pracy było widać z dnia na dzień, bez zawahania powierzyłabym moją surową, wyczekaną 4 letnią kobyłkę w zajazdkę pod siodło to jest myślę ta kluczowa recenzja, która świadczy o jakości oferowanych usług, a kompletna recenzja na końcu wymaga klasycznego – polecam, Wam i Waszym koniom!
Julia Serwin
Do Stajni Woźniczka dołączyłam pod koniec 2017roku. Wcześniej jeździłam w wielu stajniach ale dopiero tutaj uznałam, że to jest to miejsce, w którym chcę zostać najdłużej jak tylko się da… Mają wspaniałe podejście do ludzi oraz do koni. Zawsze można liczyć na pomoc i cenne rady. Dopiero tutaj odkryłam ile błędów popełniam w trakcie jazdy i dowiedziałam się…
co mogę zrobić, żeby poprawić swój oraz konia komfort podczas pracy. Tak bardzo spodobało mi się ich podejście do koni, że chciałam jak najwięcej czasu spędzać w stajni i uczyć się. W ten sposób regularnie w weekendy (lub nawet w tygodniu jeśli mam czas) przyjeżdżam pomagać oraz doskonalić swoje umiejętności. Nauczyłam się poprawnego lonżowania, zakładania koni do zaprzęgu, radzenia sobie w trudnych sytuacjach (praca z młodziakami nie jest łatwa) oraz wielu innych rzeczy, które mogę wykorzystać przy pracy z moimi końmi. Dodatkowo dzięki p. Rozalii zainteresowałam się masażem koni i potrafię amatorsko wymasować swoje konie przez co na pewno czują się lepiej. Ostatnio Atea (mój koń, którego kupiłam właśnie stąd) miała przyjemność skorzystać z usług p. Rozalii i widzę zmianę w jej samopoczuciu. Dowiedziałam się też, co mogę zrobić żeby było jeszcze lepiej Wszystkie konie mające okazję być chociaż przez chwilę w tej stajni mają cudowne charaktery, mimo że niektóre były na początku dość problematyczne. Dużą rolę odgrywają tutaj metody pracy ale także warunki jakie konie tam mają. Właściciele zapewniają podstawowe warunki i zawsze starają się żeby poza tym było jeszcze lepiej z myślą o dobru tych zwierząt, także z całego serduszka polecam cały team Woźniczka!
Artur Misiura
Napisać referencje…. Ale jak? Jak można opisać i polecać przyjaciół? Przecież samo to, że są przyjaciółmi wystarczy za wszystkie słowa. To ja w takim razie może pokrótce opiszę krótką historię pewnej znajomości. Znajomości Misiury z Woźniczkami. Zaczęło się, jak to ostatnio często bywa, od internetu. Ja, rozpoczynający końską przygodę, zielony jak wiosenna trawa trafiłem na …
pewne koniarskie forum. Czytałem, słuchałem, pytałem, nie mędrkowałem. Chyba właśnie z tego forum (na którym Rozalka wypowiadała się, służyła radą i zawsze starała się pomóc), dowiedziałem się że ktoś organizuje szkolenie dla początkujących powożeniowców. To było właśnie to czego potrzebowałem. Jadąc tam nie nastawiałem się na jakąś super zabawę. Wyobrażałem sobie to raczej tak: teoria-suche fakty. Praktyka- nie garb się! Ręce wyżej! Trzymaj kontakt!! Kontakt mówię!!!!. Jakież było moje zdziwienie, gdy po przyjeździe, po pierwszych minutach, po poznaniu Rozalki i Wacka… poczułem się jak w domu. Kurcze, może to brzmi pompatycznie, ale faktycznie tak się poczułem. Jestem od obojga dużo starszy , ale coś takiego jak róznica wieku nie istniała. Nie mylcie proszę tego z brakiem szacunku. Kultura, uśmiech i serdeczność i cała reszta sprawiła, że odnosiłem wrażenie, jakbym znał ich całe życie. Szkolenie było bardzo merytoryczne. Wacek ze swoją olbrzymią wiedzą, służył nam radą, doświadczeniem i nie żałował ani konstruktywnej krytyki, ani słów pochwały. Rozalka zawsze była gdzieś obok, pomimo tego, że na głowie miała dom, gospodarstwo i dziecko, nosiła gorącą herbatkę i nie żałowała mądrych rad. Herbatka się przydawała, bo zimno było jak cholera. Jak pamiętam, to był chyba marzec. Trzeba jeszcze zaznaczyć, ze poza niańczeniem nas, oboje jeszcze zasuwali przy wszystkich swoich koniach, karmili, sprzątali, wyprowadzali, objeżdżali, słowem prowadzili stajnię. Wszystko zadbane, konie świecące i szczęsliwe. Widać było od razu, że stajnia to Woźniczki a Woźniczki to stajnia. Myślę, że warto jeszcze wspomnieć o cudownych wspólnych posiłkach, spędzanych przy jednym stole z gospodarzami i ich całą rodziną. Posiłki te, potem wspólne rozmowy o życiu, koniach i wszystkim innym sprawiały, że czułem się tam (myślę, że inni kursanci również), tak jakbym znał wszystkich całe życie. Potem było następne szkolenie i już wiele dni przed nim cieszyłem się, że tam jadę . Wiedziałem jaka będzie atmosfera i co mnie tam czeka. Nie zawiodłem się, było dokładnie tak jak miało być. Potem Rozalka z Wackiem przyjechali do mnie. Wacek w godzinę naprawił mi konia. Po prostu czarodziej. Koń naprawiony do dziś, nie wrócił do narowu. Nie będę tu opisywać o co chodziło, bo to nie ten temat, ale ważne, że kolejny raz Wacek pokazał swój profesjonalizm. Później było trochę radykalnych zmian w moim życiu i nasze relacje mocno się rozluźniły. Nie miałem ani czasu, ani głowy do szkoleń, spotkań i wyjazdów. Gdy już się moje sprawy troszkę poukładały, przypadkowo trafiłem do Poznania. A jak już tam trafiłem, to nikt nie powstrzymałby mnie przed wproszeniem się na kawkę do pewnej stajni w Szamocinie. I co? I było tak, jakby tej przerwy wcale nie było. Jakbyśmy widzieli się dopiero miesiąc wcześniej. To było wspaniałe kilka godzin, spędzone w towarzystwie cudownych ludzi, tworzących wspaniałą rodzinę. Wierzę, wiem, jestem pewny, że to nie było nasze ostatnie spotkanie i wiem też, że pomimo tego iż musiałem rozstać się z końmi, będę u Woźniczków na niejednym jeszcze szkoleniu.”